Menu

Niedzielny deser dla Reszty Świata

Minimalną porażką polskiej drużyny (44:46) z ekipą Reszty Świata prowadzonej przez Duńczyka Ole Olsena, zakończył się towarzyski, niedzielny mecz na PGE Narodowym. Wszystko jednak poprzedzone było mnóstwem nostalgicznych chwil, które związane były z oficjalnym pożegnaniem Tomasza Golloba z reprezentacją Polski.

Mało kto spodziewał się właśnie takiego rozpoczęcia niedzielnego meczu. Godzina czternasta z minutami. Zawodnicy po prezentacji gotowi są do opuszczenia murawy i udania się do swoich boksów, mieszczących się w parku maszyn. Kibice, którzy co prawda nie aż tak okazale, jak podczas sobotniego GP, ale w sporej liczbie wypełnili trybuny PGE Narodowego zaglądają do programu, by zaznajomić się z obsadą pierwszego biegu, aż tu nagle na tor na swoim „przyodzianym w narodowe barwy rumaku”, wjeżdża legenda polskiego speedwaya, czyli nie kto inny, jak Tomasz Gollob. Robi rundę honorową, pozdrawiając kibiców i dziękując im za wszelkie wsparcie przez ponad dwudziestopięcioletnią karierę, po czym staje w okolicy taśmy startowej. Odbiera pamiątkowe podarunki. W końcu dostaje mikrofon. Ze łzami w oczach przez gardło przechodzą mu słowa podziękowania dla wszystkich, którzy okazywali mu wsparcie przez wszystkie lata jego bogatej w sukcesy kariery.

Tak PGE Narodowy żegnał w niedzielę wielkiego Mistrza. Mistrza, którego zastąpić będzie niezmiernie ciężko, lecz ewentualnego następcę w osobie Bartosza Zmarzlika widzi sam Tomasz Gollob. Na znak tego przekazał mu symbolicznie swoje rękawice, powierzając mu tym samym miano następcy.

Zmarzlik w meczu z ekipą Reszty Świata furory nie zrobił. Pojechał w kratkę notując dwa indywidualne zwycięstwa, odpowiednio w swoim pierwszym i ostatnim starcie, a i tak zanotował drugi wynik w zespole. Lepszy był tylko Maciej Janowski, który uzbierał 13 ,,oczek”.

Mecz przebiegał pod dyktando drużyny Ole Olsena, która prowadziła przez całe spotkanie, głównie za sprawą fenomenalnego Grigorija Laguty, który zanotował 14 punktów, ulegając tylko w ostatnim biegu naszemu kapitanowi – Maciejowi Janowskiemu. Dobre zawody pojechał także Niels Kristian Iversen – zdobywca 9 punktów.

Polacy długo nie potrafili odnieść drużynowego zwycięstwa. Sztuka ta udała im się dopiero w 9. biegu, kiedy to para Przedpełski – Dudek, przywiozła za plecami Kildemanda oraz Iversena, zmniejszając straty z 10 do 6 oczek. Na tablicy widniał wówczas wynik 24:30.

Po remisowej, dziesiątej gonitwie, w biegu 11, trener polskiej kadry – Marek Cieślak zastosował rezerwę taktyczną i w miejsce słabo spisującego się Maksyma Drabika do boju posłał naszego kapitana – Macieja Janowskiego. ,,Magic” nie zawiódł. Dojechał do mety na pierwszej pozycji, lecz Patryk Dudek nie poradził sobie z Doylem i Kildemandem, co sprawiło, że nadal do ekipy Olsena traciliśmy 6 punktów.

Gonitwa 13 za sprawą pierwszej wygranej tego dnia, obolałego po sobotnich zawodach, Piotra Pawlickiego dała nam ósmy już biegowy remis, bowiem Drabik przyjechał za Lindbaeckiem i Kildemandem.

Przed biegiem 14 było już prawie wszystko jasne. Do meczowego zwycięstwa, Polacy potrzebowali dwóch wygranych w stosunku 5:1. Wiele optymizmu w serca polskich kibiców wlała zielonogórsko – gorzowska para Dudek – Zmarzlik, która poradziła sobie z osamotnionym na wskutek defektu przy starcie Jasona Doyla, Martinem Vaculikiem, przywożąc podwójną wygraną.

Wszystko zatem musiało rozstrzygnąć się w ostatniej odsłonie dnia. Macieja Janowskiego, wraz z Pawłem Przedpełskim czekało nie lada trudne zadanie, gdyż pomiędzy nimi, na drugim w polu, w żółtym kasku stanął niepokonany jak dotąd Rosjanin – Grigorij Laguta.

Ze startu najlepiej wyszedł Janowski. Chwilę później dołączył do niego Przedpełski, jednak ,,Grisza” odbił ,,Pawełkowi” drugą pozycję. Wszystko wskazywało na to, że bieg zakończy się zwycięstwem Polaków w stosunku 4:2, co w końcowym rozrachunku dawałoby remis w całym spotkaniu, lecz młody torunianin dał się jeszcze wyprzedzić Iversenowi co spowodowało, ze drużyna Reszty Świata wygrała mecz dwoma punktami.

Powiedzieli:

Peter Kildemand: – To miłe, gdy jest się wybranym przez Ole Olsena do ekipy Reszty Świata. Nie sądzę, aby dzisiejszy tor był inny niż ten z zawodów GP. Myślę, że był znakomity. Oczywiście najważniejsze, że zostałem wybrany do ekipy Reszty Świata i udało się tejże ekipie wygrać, więc to na pewno dodaje jeszcze większego smaczku

Paweł Przedpełski: – Poza żużlem robię sporo innych rzeczy. Jeżdżę sporo na motocrossie oraz na wszystkim innym, na czym tylko się da, więc zawsze mam kontakt z motocyklem. Dla mnie najważniejsze jest to, by się tym wszystkim bawić, bo póki się tym bawimy, to wychodzi. Zauważyłem, że jeśli za bardzo się ,,spinam” i nakręcam, to nie zawsze wszystko wychodzi na dobre. Troszeczkę muszę się więc ,,przestawić”. Myślę, ze powoli już dochodzę do tego co było w zeszłym sezonie.

Grigorij Laguta: – Pierwszy raz w życiu jechałem na ,,jednodniowym” torze, który wybudowany został zaledwie tydzień temu. Przyjechałem tu już wczoraj i oglądałem wczorajsze GP. Inny ten tor wydaje się, gdy patrzy się na niego z trybun, aniżeli jeździ się po nim na motocyklu. Wszystko zmienia się w chwili, w której zakładasz kask. Można dziś było wyprzedzać zarówno przy krawężniku jak i przy bandzie. Tor był dzisiaj elegancki.

Maciej Janowski: – Wczorajszy dzień kosztował mnie bardzo wiele. Może nie tyle fizycznie, jak psychicznie. Motywacja i skupienie było bardzo mocne. Tak mi na wszystkim zależało. Wydaje mi się, że mamy dobry prognostyk na przyszłość, gdyż w tak młodym składzie potrafiliśmy walczyć na równi z równym. Zawody mogły się podobać. Jeśli chodzi o rolę kapitana, to kapitanem cały czas jest Jarek Hampel, na którego czekamy. Ja go tylko chwilowo zastępuję. Równie dobrze mógłby to być ktokolwiek inny, gdyż trzymamy się wszyscy razem i budujemy atmosferę od środka. Tak naprawdę, kapitanem jestem tylko „na papierze”, a w parkingu jesteśmy wszyscy równi.

Jakub Keller

Wykorzystujemy pliki cookies w celach statystycznych